DZIEŃ CZWARTY - SPORTY EKSTREMALNE

Zgodnie z obietnicą trenera, środa upłynęła pod znakiem zabaw i gier. Dzień rozpoczęliśmy nietypowo, bo zamiast na boisko udaliśmy się na halę. Tam trener podzielił chłopaków na 5 zespołów i zorganizował turniej. Ta z pozoru niewinna rozrywka już w pierwszych minutach mogła zebrać swoje żniwo gdy starcie Boro z Bartkiem Berudą zakończyło się bolesnymi urazami zarówno jednego jak i drugiego; na szczęście bez przykrych konsekwencji. Mimo niepokojącego początku chłopcy dobrze bawili się. Była to ciekawa odskocznia od ciężkich zajęć z jakimi mamy do czynienia od początku pobytu. Po powrocie do ośrodka na chłopaków czekała kolejna atrakcja. Tym razem - wyjście na jakże ciężką "trasę zjazdową". Wypożyczyliśmy sanki i skierowaliśmy się na górkę, którą dzień wcześniej odkrył trener Sławomir Socha. Trener, który jak mało kto potrafi odgadnąć potrzeby kilkunastolatka, bo w gruncie rzeczy sam nim w pewnym sensie jest. Uśmiech od ucha do ucha i czas na brawurę. 60 minutowy pobyt na górce i rzucone wyzwanie żywiołowi miało różne skutki : spektakularne upadki, plastikowe części sanek unoszące się w powietrzu, obite pośladki, pogubione rzeczy. Jednak najważniejsze, że temu wszystkiemu towarzyszyła świetna zabawa i uśmiech na twarzach. Nieważne, że trzeba było potem stawić czoła pani z recepcji i zwrócić szczątki sanek albo jak kto woli, kilka plastikowych elementów na sznurku. Basetowskie spojrzenie trenera, niewinna minka i jakoś rozeszło się po kościach. Po obiedzie chłopcy odbyli zajęcia fitness mające na celu wzmocnienie mięśni grzbietu i brzucha. Resztę czasu obozowicze spędzili wedle swojego uznania. Niektórzy po kolacji poszli obejrzeć ciekawe filmiki, które puszczał w sali konferencyjnej opiekun rocznika 2002, Piotr Cichoń. Z kolei jutro czeka nas ostatni sparing podczas obozu. Naszym rywalem będzie Lukam Skoczów również drugoligowiec, tyle że z grupy południowej.  Proszę odwiedzać naszą stronę, będziecie Państwo ze wszystkim na bieżąco. Dobranoc.